kommentieren
hinzugefügte Kommentare (13)
-
Wszystko fajnie ale wypadałoby zaznaczyć, że tekst nie jest "Tomasza", tylko został skopiowany z bloga Erneste z salonu24.pl (http://erneste.salon24.pl/119327,vipy-i-reszta), zresztą razem z komentarzem blogera Trammera.
-
Do komentarza Tomasza
Kultura dla "VIPOW" ktorzy wcale kultury nie lakna, nudzą sie niemożliwie na takich imrezach i spektaklach, patzrac bystro, czy juz zostali sfotografowani, czy nie. Pani Jandzie woda sodowa baaardzo do glowy uderza, nic klasy, nic luzu, choć mogla, poddała się warunkom kolejnego VIPAI" pani Torbickiej, która niewiele ma wspólnego z kulturą, miałam nieszczeście poznac ją bliżej. Ignoracni, a nie VIPY. w pełni zgadzam sie z Tomaszem! -
Do komentarza Tomasza,
podobnie na innych imprezach (np. koncert w dniu otwarcia), VIPowie przybbyli raczej tlumnie, bawili sie swietnie miedzy soba, nie zwracajac wiekszej uwagi na to co dzieje sie na scenie, zmieniajac miejsca, a gdy po pol godzine stwierdzli, ze ta muzyka to nie z ich bajki zaczeli tlumnie opuszczac zamek lub po prostu przeniesli sie do baru.
W przyszlym roku nie damy sie nabrac, tylko kto bedzie placil za festiwal? -
VIPy i reszta
Miejsce akcji: ruiny zamku w Kazimierzu Dolnym nad Wisłą, czas akcji: ostatni dzień festiwalu filmowego, wydarzenie: monodram Krystyny Jandy "Ucho, gardło, nóż" zaplanowany na godzinę 21:00.
20:30 - Z biletami zakupionymi dwa tygodnie wcześniej w ramach przedsprzedaży internetowej wkraczamy na miejsce spektaklu.
20:31 - Widownię stanowi około trzydzieści rzędów krzeseł, z czego pierwszych mniej więcej dwanaście rzędów w całości przeznaczonych jest "dla gości festiwalowych" (czyli tak zwanych VIPów, bo oczywiście przeciętny posiadacz biletu - taki jak na przykład ja - gościem nie jest). Miejsca są nienumerowane. Panie ze specjalnymi plakietkami pilnują, by nikt niepowołany nie zasiadł w "uprzywilejowanej" części widowni, która aktualnie jest prawie całkiem pusta. Niemal wszystkie miejsca "nieuprzywilejowane" są za to już zajęte, siadamy ostatecznie w jednym z ostatnich rzędów z daleka od sceny.
20:45 - Tylko około 20 procent miejsc przeznaczonych dla VIPów (czyli przedniej części widowni) zostało obsadzonych, natomiast miejsc "normalnych" zaczyna już brakować, mimo że rozstawiono trochę dodatkowych krzesełek. Mocno dają się we znaki komary.
20:50 - Sytuacja w strefie uprzywilejowanej niemal bez zmian. W przejściu gromadzi się coraz większa grupa widzów dla których zabrakło już miejsc. Gdzieś obok nas ktoś półszeptem informuje znajomego, iż ponoć istnieje szansa, że w zaistniałej sytuacji organizatorzy ugną się i udostępnią "szarakom" dodatkowe 2-3 rzędy VIPowskie.
20:53 - Ludzi przybywa; miejsca dla VIPów zajęte w 1/4, wolnych miejsc dla nieVIPów nie ma. Szturm wisi w powietrzu.
20:55 - Pod naporem tłumu organizatorzy zezwalają na zajęcie dwóch rzędów pierwotnie przeznaczonych dla VIPów. Tłum szturmuje. Jako, że nie mamy wiele do stracenia, przyłączamy się i po chwili zdobywamy nowe miejsca. Teraz, nie dość, że widzimy dość dobrze scenę, to na dodatek pozbywamy się problemu z komarami: w strefie VIPowskiej nie ma ich w ogóle (albo organizatorzy rozpylili w tej części widowni jakiś środek odstraszający owady, albo te bestie same wiedzą, że VIPów kąsać nie wypada).
21:02 - Na widownię wkracza około dwudziestu spóźnionych VIPów. Na szczęście czekają na nich wciąż zarówno miejsca jak i Krystyna Janda.
21:05 - Jeszcze trochę zamieszania: część "szaraków" decyduje się na kolejny szturm i - tym razem przy dość biernej postawie pań z plakietkami - zajmuje wciąż wolne miejsca VIPowskie. Ostatecznie "strefa uprzywilejowana" zapełnia się - głównie za sprawą nieVIPów - w około 4/5. Spektakl rozpoczyna się.
Słodkość demokracji
Z tego wszystkiego widać jak słodką rzeczą jest prawdziwa demokracja. To, co opisujecie z imprez w Kazimierzu, upokarza tych, co płacą podwójnie - w formie podatków na darmowe wejścia VIPów i po raz drugi na bilet wstępu dla siebie. W tej sytuacji VIPy jawią się jako cwaniaki. Kulturalny organizator takich imprez nie powinien dzielić miejsc na vipowskie i na normalne. Powinna być tylko jedna kategoria wstępu: wszyscy za biletami albo wszyscy za darmo. Jeżeli z góry wiemy,że tak będzie, jak opisujecie, to można by bojkotować takie imprezy. To się nie uda, ale fajnie byłoby, gdyby przybyli sami VIPowie i organizator później płakał, ze nie ma wpływu z biletów. -
alex ja jestem już wiekowa i się nią ekscytuję, a nastolatki podejrzewam, że nie mają zielonego pojęcia o Jandzie i jej dorobku, a jest on pokaźny. Krystyna Janda należy do grona najlepszych aktorek w tym kraju i znajduje również uznanie zagranicą. Co do biznesowej, starszej pani bez męża. Prowadzi teatr, więc zarabiac musi, nie na tym rzecz polega by dopłacać do niego, starsza... no cóż lat przybywa, a nie ubywa, jak każdemu zresztą. A co do męża, to zapewne Pan wie, że zmarł w tamtym roku i poruszać ten temat chyba jest nie na miejscu.
Są ludzie, którzy na wszystko i wszystkich patrzą wilkiem - oby ich było jak najmniej. -
Julio - a po co tak po nazwiskach? Pani Cichopek tez ma swich fanów, ja też Ją lubię za młodzieńczosć, przecież nie jest profesjonalistką, została zaangażowana do wielu ról, ale w tancu była dobra przyznasz...Po prostu zarabia kasę, ma do tego prawo...To Jej praca wykonuje ja jak potrafi najlepiej. Jest młoda, śliczna, kreatywna i to wykorzystuje.
De gustibus non est disputandum -
Myślę że każdy od razy skojarzył w ten sposób a ten ''dziwoląg'' to pewnie fan Cichopek.Krystyna Janda jest czy się to komu podoba czy nie w gronie najlepszych aktorek w Polsce.
-
A ja rozumiem, że tytuł artykułu zaczerpnięto z filmu "I Bóg stworzył kobietę" – francusko-włoski film fabularny, należący do klasyki filmów z roku 1956. A Krystyna Janda jest kobietą w pełnym tego słowa znaczeniu - to moja ulubiona podziwiana aktorka...pełna ekspresji, z dużym ładunkiem emocji i doskonałym warsztatem aktorskim. Pamiętacie film "Przesłuchanie", "Człowiek z marmuru", "Człowiek z żelaza" i Jej monodramy, o innych tytułach nie wspomnę...
Bardzo, bardzo żaluję, że nie mogę uczestniczyć w spotkaniach z Panią Krystyną Jandą:( -
we Wrocławiu mieszkaja w większości ludzie na siłę przeniesieni z terenów Wileńszczyzny i Lwowa ale oni nie posługują się wyrazem wot [rosyjskim]
-
Julio czytać trzeba ze zrozumieniem, to nic przeciw bohaterce artykułu, a przeciw medialnym sensatom, wot to rusycyzm używany na wschodnich rubieżach kraju (jak, taj my z Wroclawi). Zamiast dać rzetelny tytuł, posługują się tu środkami wyśmianymi już przed I Wojną Światową (patrz np. felietony K.Makuszyńskiego). Miłych lektur życzę sprzyjających rozwojowi intelektu.
-
Nie przesadzajcie juz z ta janda. Ekscytuja sie nia nastolatki. Fakt, pare rzeczy zrobiła twórczo ale teraz to raczej biznesowa ani, twardo robiaca kase, troszke wiekowa, bez męża, ktory byl artystą, niestety nie ma zadnej artystycznej propozycji.
-
Wot ????????
komunista ?? zawistnik ???pewnie nikt skoro wystąpił anonimowo. -
Na tej samej zasadzie Bóg stworzył każdego człowieka i nie bardzo sadze by jak aluzyjnie tytuł głosił aktorka jest boskim darem dla społeczeństwa, jakoś nie mogę sobie skojarzyć by działalność zawodowa tak uhonorowanej przyczyniła się do powstania mej refleksji nad kondycja człowieka czy pozwoliła przybliżyć odpowiedz na jakie fundamentalne pytanie egzystencjalne. A taki Leszek Kołakowski jednak spowodował. Wot różnica, nieprawdaż?
Kultura dla "VIPOW" ktorzy wcale kultury nie lakna, nudzą sie niemożliwie na takich imrezach i spektaklach, patzrac bystro, czy juz zostali sfotografowani, czy nie. Pani Jandzie woda sodowa baaardzo do glowy uderza, nic klasy, nic luzu, choć mogla, poddała się warunkom kolejnego VIPAI" pani Torbickiej, która niewiele ma wspólnego z kulturą, miałam nieszczeście poznac ją bliżej. Ignoracni, a nie VIPY. w pełni zgadzam sie z Tomaszem!
podobnie na innych imprezach (np. koncert w dniu otwarcia), VIPowie przybbyli raczej tlumnie, bawili sie swietnie miedzy soba, nie zwracajac wiekszej uwagi na to co dzieje sie na scenie, zmieniajac miejsca, a gdy po pol godzine stwierdzli, ze ta muzyka to nie z ich bajki zaczeli tlumnie opuszczac zamek lub po prostu przeniesli sie do baru.
W przyszlym roku nie damy sie nabrac, tylko kto bedzie placil za festiwal?