kommentieren
hinzugefügte Kommentare (3884)
-
Owieczko, czyżby akcja werbunkowa do komando p. Ligockiej skierowana była do Ciebie? Nie zapomnij o gitarze.
Włączając się do dyskusji między Owieczką a Małgosią - uważam, że za zaistniałą sytuację można obwiniać p. Ligocką, p. Romana oraz wszystkich tych (z rodzinami b. betanek na czele), którzy z uniesieniem i emfazą wypowiadali się (a niektórzy nadal wypowiadają się) o osobie b. przełożonej i jej franciszkańskim pomocniku. -
Po mienie można przyjechać i odebrać je w każdej chwili. Trzeba tylko spełnić jeden z 2 warunków: 1. Być byłą betanką i zgłosić się osobiście lub 2. Mieć poświadczone notarialnie pełnomocnictwo od byłej betanki ze wskazaniam jakie to są rzeczy i z którego pokoju je zabrać. Prościej być niestety nie może, bo za wydanie nieznanej osobie rzeczy bez pewności, że należą do niej, można ponieść odpowiedzialność karną.
-
Droga Owieczko;
Cieszę się, że odpowiedziałaś na mój post, ale niestety nie wyjaśniłaś mi dlaczego one nie przygotowały się na eksmisję. Pytałam czy o tym wiedziały o terminach wyznaczonych przez komornika, czy też nie. Czy ktoś im filtrował informacje?
Inną sprawą , którą poruszyłaś jest: "na początku eksmisji pobite przez pacyfikatorów".
Jestem tym poważnie zaniepokojona. Czy wiesz to na pewno, skąd?
Nikt o tym nie mówił, nawet rodziny im sprzyjające.
Czy możesz to rozwinąć? -
Moi znajomi mają tam córkę. Z tego co wiem, kilka dni przed eksmisją pojechali po rzeczy. Więc niektóre z b. betanek zadbały o swoje mienie. Nota bene - córka nie wróciła do domu, zniknęła razem z całym komando p. Ligockiej.
-
owieczko
Płacz nad głupotą byłych betanek nic ci nie pomoże . Stały się głupie na własne życzenie . Kościół chciał je od tego uchronić . Miał rację i mówił prawdę ,że to sekta i to się potwierdziło .A rzeczy jtóre zostawiły to ich strata też na własne życzenie . Czwarte przykazanie uczy " czcij ojca swego i matkę swoją " a nie chciały porozmawiać z rodzicami tylko owczym pędem puściły się za Romanem -
Szanowna Małgosiu i Ksawery.Jak one miały się zachować jak zostały na początku eksmisji pobite przez pacyfikatorów?Ze strachu spakowały sie pobieżnie,a na pewno liczyły na miłosierdzie w tygodniu miłosierdzia.Wielki i święty Papież Jan Paweł II nawet swemu niedoszłemu zabójcy przebaczył.Czy Kościół idzie inna drogą,a może zboczył?Czy interdykt abp.Życińskiego nie przyczynił się do stworzenia przez nie grupy modlitewnej?Jak można słuchać tych,co nie chcieli podać im ręki,kiedy tego najbardziej potrzebowały?
-
SIOSTRY BETANKI Są CHORE UMYSŁOWO! WOGÓLE CO TO ZA SEKTA JAKAŚ?? WYKORZYSTUJĄ BIEDNE DZIEWCZYNY I ROBIĄ Z NICH DZWOLOĄGI!!! A POTEM WSZYSTKIE ZAPADAJĄ NA CHOROBY PSYCHICZNE!!!! TRZEBA ZLIKWIDOWAĆ TĄ SEKTE!!!
-
chorew babska sekta porąbany ten kraj i powinno sie z tym cos zrobic nie tylko siostrzyczki w tym klasztorze są chore ten cały kler w polsce jest jakis rozpasiony i chory a CZĘSC NASZEGO WALNIETEGO NARODU KARMI ICH DAJE IM WSZYSTKO ......SZOK SZOK SZOK
-
Czy komuś zależało na losie byłych betanek, czy tylko na odzyskaniu samego klasztoru: oto rozmowa z naocznym, bezsilnym świadkiem tej eksmisji i oto jak opisywał rozwój sytuacji:
Byliśmy świadkami dramatycznej sceny - rozmowa o byłych betankach z o. Tomaszem Francem OP
Operacja w Kazimierzu udała się jedynie w wymiarze odzyskania domu, była natomiast klęską, jeśli chodzi o odzyskanie poszkodowanych dziewcząt i troskę o ich rodziców - uważa dominikanin o. Tomasz Franc. Zakonnik, który towarzyszył byłym betankom w drodze z Kazimierza do Lublina, uważa, że mają one poczucie wybrania przez Boga a teraz cierpień i prześladowań, które trzeba przetrwać. Jego zdaniem byłe zakonnice pozostaną zintegrowaną grupą, która będzie się starać o pozyskanie nowych adeptów.
Poniżej publikujemy za Katolicką Agencją Informacyjną pełną treść rozmowy:
KAI: Wraz z trzema psychologami towarzyszył ojciec byłym betankom w podróży z Kazimierza do ośrodka rekolekcyjnego w Lublinie. Co działo się po drodze?
o. Tomasz Franc OP: - Kobiety wykazywały podenerwowanie całą sytuacją, ale z drugiej strony wiedziały doskonale, co będą robić, miały z góry ustalony plan działania. Wraz z panią psycholog widzieliśmy, że kontaktują się za pomocą komórek z koleżankami z dwóch pozostałych autokarów i z niektórymi rodzinami. Chodziło o plan jak najszybszego opuszczenia miejsc, do których właśnie są przewożone.
I wtedy uświadomił sobie ojciec, że znikome są szanse na to, że eksmitowane kobiety skorzystają z pomocy przygotowanej przez Kościół?
- Tak. Osoby, którym towarzyszyliśmy, już na miejscu w Lublinie ogóle nie weszły do budynku, pozostały na podwórku. W Dąbrownicy, owszem weszły, ale potem go opuściły, natomiast te, które zawieziono do Nałęczowa, nawet nie wysiadły z autokaru.
A czy po drodze miał ojciec z nimi jakiś kontakt? Czy odzywały się do ojca lub psychologów?
- Były agresywne w słowach, deprecjonowały mnie jako osobę zajmującą się sektami i jako kapłana. Zachowywały się protekcjonalnie, nagrywały nas kamerą. Kiedy próbowaliśmy zachęcić je rozmową do jakiejś refleksji, to inne wyraźnie je kontrolowały, pouczając: nie mów, nie rozmawiaj, przestań.
A jaki był ich język: wulgarny? napastliwy? "nawiedzony"?
- Nie były wulgarne, wszystkie natomiast mówiły tak samo; używały identycznych zwrotów, utartego slangu: "myśl sercem", "błądzisz rozumem". Gdy zwracaliśmy im uwagę, że ich słowa nas ranią, powtarzały "i co, znowu myślisz o sobie?". Albo: "to co mówisz jest po to, żebym myślała, że jestem w sekcie". Tak, jakby były nauczone, w jaki sposób mają nam odpowiadać. Mało tego, gdy już dotarliśmy na miejsce, z otwartego autobusu potrafiły zadzwonić na policję, twierdząc, że są bezprawnie przetrzymywane.
Czy można powiedzieć, że zachowanie byłych betanek znamionowała mentalność sekciarska i stan charakterystyczny dla osób po "praniu mózgu"?
- Jak najbardziej. Co więcej: jest oczywiste, że problem nie kończy się na tej grupie. Także część rodziców niejako przynależy do niej. Wszyscy oni tworzą tzw. Rodzinę Betanii, która cały czas pozostawała w jakiejś relacji z Jadwigą Ligocką [byłą przełożoną i przywódczynią buntu betanek] i są od niej emocjonalnie zależni. Przekonaliśmy się o tym na własne oczy, bo kiedy kobiety wyszły z autobusu i miało dojść do spotkania z rodzicami, to część z nich unikała tego jak ognia, czynnie się przed tym broniły, stosując przemoc fizyczną. Przyjechały po nie samochody rodziców wspierających ich trwanie w Kazimierzu. I co się okazało? Do tych samochodów jako pierwsze nie wsiadły dzieci tych właśnie rodziców, lecz zostały wepchnięte kobiety, których rodzice oczekiwali na spotkanie z nimi! Chodziło o ich odizolowanie, uniemożliwienie kontaktu z rodziną.
Czy stała za tym Rodzina Betanii?
- Tak. Byliśmy świadkami dramatycznej sceny, kiedy rodzice z Rodziny Betanii, zupełnie niewrażliwi na płacz i rozpacz innych rodziców, zabierali do samochodów cudze dzieci i wywozili w nieznanym kierunku.
Czy z ojca obserwacji wynika, że byłe betanki mają jakiś konkretny plan integracji w nowych warunkach?
- One już się zintegrowały. Już w dniu eksmisji w przygotowanych przez Kościół domach nie było żadnej z nich. Niestety, zintegrowały się także z liderami - Jadwigą Ligocką i b. franciszkaninem Romanem Komaryczką. Jest czymś karygodnym, że te osoby zostały wypuszczone. Komaryczko nawet nie został hospitalizowany w celu stwierdzenia przyczyn jego agresywnego zachowania, Ligocka zaś nie została eskortowana przez policję do miejsca swojego pobytu. A można by starać się zabezpieczyć te kobiety przed możliwością dalszej manipulacji. Tymczasem one zjednoczyły się i szukają miejsca, w którym mogłyby na nowo się osiedlić.
To znaczy, że będą one tworzyły w przyszłości skonsolidowaną grupę z byłą przełożoną na czele?
- Tak uważam. One mają świadomość, że nie są już osobami zakonnymi, natomiast wszystkie wiedzą - bo tak mówi im Komaryczko czy też "Tato Niebieski", jak określają Pana Boga - że łączy je wspólna misja, powołanie do bycia razem i głos usłyszany bezpośrednio od Jezusa. Mają poczucie wybrania przez Boga a teraz cierpień i prześladowań, które trzeba przetrwać.
Czy próbowaliście - ojciec czy też pani psycholog - pomóc im właściwie spojrzeć na ich sytuację psychiczną, status w Kościele czy też uznaliście, że byłoby to przedwczesne? - W autokarze było troje psychologów i ja. Nie było możliwości do rozmów. Kobiety nie chciały wejść do budynku, pozostając na parkingu, nie chciały rozmawiać. Ale uważam, że gdyby odizolowano osoby przywódcze, podzielono eksmitowane kobiety na mniejsze grupki, to łatwiej byłoby trafić do poszczególnych dziewcząt. Niestety, tych warunków nie było.
Czy Jadwiga Ligocka w dalszym ciągu jest przywódczynią grupy?
- Oczywiście. Niestety, Ligocka i Komaryczko zostali wypuszczeni, co jest błędem i zaniedbaniem. Pominięto troskę o rodziny poszkodowanych kobiet.
Ale czy z prawnego punktu widzenia były podstawy do ich zatrzymania?
- Odpowiem pytaniem: czy z punktu widzenia prawa osoba, która ma jakieś wizje co do przyszłości innych osób, która postrzega otaczający ją świat w szatańskich barwach, która tworzy wokół siebie gromadę oddanych jej ludzi, nie powinna zostać przynajmniej szczegółowo przebadana? Komaryczko został wypuszczony już wieczorem, a Ligockiej nawet nie zawieziono na policję.
Czy, mówiąc wprost, Ligocka i Komaryczko są, zdaniem ojca, tak niebezpieczni, jak niebezpieczni mogą być przywódcy sekt?
- Oczywiście.
Jeśli jest to już zintegrowana grupa, to co teraz robią te kobiety?
- Zapewne szukają nowego budynku. Mają, niestety, jakichś zewnętrznych sponsorów. Być może będzie to jakaś jedna osoba, a być może rodziny tworzące Rodzinę Betanii.
Czy sądzi Ojciec, że ta zintegrowana grupa będzie szła w kierunku konfrontacji z Kościołem i będzie się starać o pozyskanie nowych członków?
- To zrozumiałe, że tak będzie, przy czym odbieram to nie w kategoriach konfrontacji z Kościołem, ale jako naturalną próbę rozwoju. Pozyskiwane będą osoby spośród zaangażowanych rodzin byłych zakonnic.
Ale co będzie ich spoiwem: poczucie, że zostały skrzywdzone przez Kościół czy też przekonanie, że to one są Kościołem prawdziwym, bo mają misję od "Niebieskiego Taty?"
- Raczej to drugie.
A wszyscy inni błądzą i są wrogami?
- Tak jest. W ich mniemaniu one stanowią zaczyn wiosny Kościoła.
Skąd cały ten dramat? Czy zadecydowała dewiacja psychiczna jednej osoby, błąd przy przyjmowaniu tych dziewcząt do zgromadzenia, zaniedbania formacyjne?
- W bardzo trudnej sytuacji znalazły się prawowite siostry betanki, ponieważ ta, która piastowała najwyższy urząd w zgromadzeniu była osobą patologiczną. Nie było osoby ani instytucji, która mogłaby temu zawczasu zaradzić. Natomiast co do Komaryczki, to miał obostrzenia duszpasterskie, w tym zakaz kierownictwa duszpasterskiego, natomiast ze strony własnego zakonu nie spotkały go żadne sankcje za łamanie tych zakazów. Winę ponoszą głównie te dwie osoby, ale należy pamiętać, że w Kazimierzu było też kilka innych, starszych zakonnic, które miały na pozostałe duży wpływ.
Gdyby była możliwość normalnej pracy psychologicznej, duszpasterskiej z byłymi betankami, to jak długo potrwałby proces przywracania ich do równowagi wewnętrznej?
- Trudno powiedzieć. Kilka, kilkanaście miesięcy? To zależałoby m.in. od chęci współpracy z psychologiem. Te dziewczęta przebywały w środowisku zamkniętym, które nieustannie napędzało je emocjonalnie, w środowisku wzajemnie się kontrolującym. To sprzyjało pogłębieniu się uzależnienia. Operacja w Kazimierzu udała się jedynie w wymiarze odzyskania domu, była natomiast klęską, jeśli chodzi o odzyskanie poszkodowanych dziewcząt i troskę o ich rodziców. Cała akcja, paradoksalnie, tylko je wzmocniła. One myślą, że wyszły z tego zwycięsko.
W takim razie w jaki sposób można było inaczej przeprowadzić środową akcję?
- Myślę, że powinno uczestniczyć w niej więcej psychologów, najlepiej tylu, ile było eksmitowanych kobiet. Powinno też być więcej czasu na indywidualne rozmowy w samym Kazimierzu. Poza tym kobiety powinny być rozwiezione w asyście rodzin do miejsca zamieszkania albo, w małych grupkach, izolując osoby bardziej aktywne, do pomniejszych domów, w których można by spokojnie rozmawiać.
O. Tomasz Franc OP jest dyrektorem Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach we Wrocławiu oraz ogólnopolskim koordynatorem takich ośrodków.
Rozmawiał: Tomasz Królak, KAI. Tytuł od redakcji.
dominikanie.pl (KAI //pc) -
Owieczko;
Przecież wszyscy wiedzieli o eksmisji.
Sąd wydał wyrok ponad trzy miesiące temu. Czy byłe betanki tego nie wiedziały?
Czy ktoś cenzurował informacje, które do nich docierały ? Czy ktoś zabierał im listy? Przecież wyroki zostały do nich wysłane, przecież o dobrowolne opuszczenie domu prosił komornik dając im dwa miesiące.
Dlaczego doprowadziły do tego gorszącego spektaklu. Po co były te siły policyjne, pogotowie, straż. Przecież mogły spokojnie się wyprowdzić zabierając wszystkie swoje rzeczy. I nawet w dniu eksmisji mogły to zabrać.
Nie zabrały, bo prawdopodobnie ktoś im wmówił, że zaraz wrócą. To bardzo podobne do podawania terminu końca świato przez Świadków Jehowy. Termin się nie sprawdził, to powiedziano, że był nieprecyzyjny i nadal należy czekać. Pewnie byłym siostrom, też coś takiego wmawiają przełożeni, którzy wcześniej zapowiadali "wiosnę Kościoła", która wyjdzie z Kazimierza. Teraz pewnie mówią, że nie z Kazimierza, a ze wspólnoty.
Tylko po co to przedstawienie.
I po co udawanie, że są w łaczności z Kościołem Katolickim i papieżem. Są wolnymi ludźmi, mogą zobić co chcą, ale pragnę, by robiły to świadomie. Po tym co było widać tak nie jest.
Módlmy się o Ducha Św. dla nich. -
Najwidoczniej w pośpiechu i ze strachu widząc armię policjantek i wóz pancerny jak w akcjach przeciw MAFII nie zabrały swoich rzeczy i tego co dostały na przetrwanie od swoich rodzin i ludzi dobrej woli...To komornicy powinni zabezpieczyć wszystkie dobra eksmitowanych podstawić na ten cel samochód ciężarowy i przewieźć w bezpieczne miejsce.Zszokowane dziewczęta zabrały tylko rzeczy pierwszej potrzeby nie myśląc o kołdrach,pościeli,ręcznikach,odzieży,obu... do muzykowania,maszyn do szycia i wiele wartościowych,które dostały od rodzin,a niektóre były tylko wypożyczone.Rzeczy te nie są własnością zakonu i powinny być oddane właścicielom.Rodziny i tak poniosły straty łożąc i pracując przy budowie domu i zabudowań przyklasztornych....
-
Niech media pilnują Kazimierza!!! ja przypuszczam że z soboty na niedziele może być ich atak!!! one zamierzają zaatakować!!! za spokojnie wyszły, a jak już czujki badały okolice tzn że coś planują!!!! siostry czuwajcie!!! bo ta noc będzie trudna a im sie wydaje że nikt nie bedzie czuwał i mogą zaatakować z niedzieli na poniedziałek!!!! chcą was uśpić, waszą czujność!!! nie poddajcie domu!!! oj będzie się jeszcze działo!!! wybory przy tym to bedka :):):)
-
w polsce gwarancja slowa i wyznania jest jednym z punktow wic dajcie im spokoj
-
franciszkanin były komarecko to jest z radomska i jesr wydalony akurat do betanek bo w radomsku zinna suiostra upawiał sex
-
to jest sprawa sióstr anie mediów niech sie soba zajma
-
Do Siostry siostry! Jeśli rzeczywiście szukasz swojej siostry - eksmitowanej z klasztoru w Kazimierzu, to podaj proszę swój mail, ba umieszczaj wszędzie gdzie to jest możliwe swój apel z adresem - wybacz, ale nie jest możliwe, by informować jak piszesz "kogokolwiek" - bo to nic nie znaczy!
-
Owieczko
Wilcze kły wychodzą ci spod owczej skóry -
A co z tymi które widziano gdzieś w okolicach klasztoru? Podobno to te cudzoziemki. Czy ktoś je przygarnie?
-
Siostry wyglądały jakby miały anemię a p. Roman przytył i wygląda jak wieprz . Chyba swoje skromne racje żywności oddawały jemu .
-
To co zrobiły siostry betanki jest bardzo karygodne!! Co one chciały tym wskórać?? Gdzie byli ludzie którzy powinni zająć się już od dawien dawna losem ióstry które juz wcześniej potrzebowały tej pomocy. Czy myślą o tym gdzie one teraz są i jak się muszą czuć. Nikt tak bardzo zrzyty z sobą nie chciałby być rozdzielony. To tak jakbyśmy rozdzielili dopiero co narodzone dziecko od biologicznej matki w brew jej woli. Współczuję siostrą które cierpią.
Po pierwsze to s.Barbara się wypowiedziała że lepiej jest oddać dom Życińskiemu dla spokoju w zakonie .To jej cytat z prasy na początku konfliktu.
Po drugie ," Stolica Apostolska " ja mam na myśli Ojca Swiętego nic nie wie o tym konflikcie. W sekretariacie watykańskim jest data wpływu listu od Betanek z Kazimierza, list wyparował.
Po trzecie, znając ich zasady wyboru matki generalnej , jak było do wyboru s.J.Ligockiej . One same ją wybierały. S. Barbarę wybrał Życiński. ( czy to jeszcze mało)
Po czwarte, oglądając program z Kazimierza nie było ani jednej złej wypowiedzi na temat Betanek. Moim zdaniem jest dużo wspierających je osób a media często pokazują sprzeczne wypowiedzi jak by tam działo się nie wiadomo co?
A tym czasem jak wypowiadają się mieszkańcy słychać modlitwę i pieśni. Dla innych będzie to zakłócanie porządku .
Jestem dziennikarka telewizji TVN, program Superwizjer. Czytam posty na forum od kilku miesiecy, bardzo zaniepokoily mnie dyskusje dotyczace planowanego samobojstwa. Czy nie uwazacie Panstwo ze takie dyskusje sa niebezpieczne?
Chcialam poprosic tez rodzicow bylych Betanek o kontakt. Czy Panstwo wiedza, jak bedzie wygladala eksmisja? Czy sa przygotowane miejsca dla bylych zakonnic? Czy Panstwo maja pomoc psychologiczna, czy Jestescie przygotowani na spotkanie ze swoimi corkami?
Odnosze wrazenie ze wokol sprawy eksmisji panuje atmosfera dezinformacji - celowej. Czy to jest sluszne?